STS-51L Challenger - Minęło 25 lat...

Dokładnie ćwierć wieku, 28 stycznia 1986 roku z Centrum Kosmicznego Kennedy'ego na Przylądku Canaveral na Florydzie wystartował do misji STS-51L wahadłowiec Challenger. Na pokładzie sześciu astronautów oraz pierwszy cywil w kosmosie - nauczycielka matematyki Christa McAuliffe. Procedura odliczania przebiega sprawnie. Zgodnie z planem rozpoczyna się jubileuszowy, 25. lot wahadłowca, a 10. dla Challengera.


Po minucie lotu dowódca Francis Scobee otrzymuje rozkaz zwiększenia ciągu.73 sekundy po starcie następuje potężna eksplozja. W mgnieniu oka prom zamienia się w wielką kulę ognia. Łączność zostaje przerwana.



W tym momencie każdy wie do czego doszło. Na oczach milionów nie tylko na Florydzie, ale i na calłym świecie doszło do eksplozji Challnegera. NASA nigdy nie straciła załogi przy starcie wahadłowca. 10 lot Challngera był jego ostatnim, trwającym zaledwie 73 sekundy lotem. Co było przyczyną tej katastrofy?Tamtego pamiętnego dnia, 28 stycznia 1986 roku w Centrum Kosmicznym Kennedy'ego panowały niezwykle ekstremalne jak na ten rejon warunki pogodowe. Siła wiatru momentami przerastała dozwolne granice. Silny mróz nie ułatwiał sprawy. Promy nigdy dotąd nie latały w takich warunkach.W takim oto stanie znajdywała się platforma startowa, z której Challenger po raz ostatni wzbił się w niebo:



Wszystkie elementy platformy startowej oblodzone, setki sopli... Czego niektórzy obawiali się najbardziej? Tego, iż do eksplozji może dojść zaraz po odpaleniu silników wahadłowca, jeszcze na platformie startowej. Sam wypadek przewidział tylko jeden człowiek. Tylko co z tego, skoro najważniejsze osoby odpowiedzialne za start mu nie uwierzyły?


Już w czasie odpalenia rakiet SRB dochodzenie ujawniło niepokojącą anomalię:





Wyraźnie widać, że jeden z pierścieni uszczelniających w prawej rakiecie SRB nie działa poprawnie, a wręcz sprawia wrażenie spalonego. Takie sytuacje nigdy wcześniej nie miały miejsca.


W 4 sekundzie lotu jednak tajemniczy dym zniknął (na skutek powrotu pierścienia uszczelniającego do prawidłowej pozycji). Prom opuścił wieżę startową. Wnikliwe śledztwo po katastrofie Challengera wykazało, że w czasie wznoszenia na orbitę w momencie gdy na wahadłowiec działają największe opory powietrza (tzw. faza "max q") prom otrzymał silny podmuch wiatru. Skutkiem tego pierścień uszczelniający, który powrócił na swoją prawidłową pozycję w 4 sekundzie lotu, ponownie przestał spełniać swoją funkcję, przemieścił się do krytycznej pozycji. Kilka sekund później przepalił się, a ogień z uszkodzonej rakiety SRB zaczął się wydobywać po bocznej stronie w miejscu gdzie pierścień uszczelniający się przepalił, uszkadzając zewnętrzny zbiornik paliwa:


Chwilę później osłona zbiornika ET nie wytrzymała i w mgnieniu oka 2 miliony litrów ciekłego wodoru i tlenu zamieniły się w wielką kulę ognia. Dosłownie ułamek sekundy później eksplozja rozerwała wahadłowiec na dziesiątki tysięcy kawałków:






Na kolejnej fotografii widać że rakiety SRB po eksplozji nadal się wznoszą. To na skutek rodzaju paliwa jakimi są zatankowane - paliwo stałe raz zapalone nie może zgasnąć. Kontrola została utracona. Kilka sekund po zdarzeniu NASA zdetonowała silniki SRB.





Po szczegółowym śledztwie ws. katastrofy Challnegera okazało się, że wahadłowiec nie powinien startować w takich warunkach. Pośpiech był jedną z pośrednich przyczyn wypadku. Bezpośrednią przyczyną mogło być kilka elementów - ekstremalne warunki pogodowe, złe wykonanie pierścieni uszczelniających lu coś o czym jeszcze nie wiemy... Po 24 misjach promów kosmicznych NASA przestała wzbudzać zainteresowanie. Promy latały często, odbywając rutynowe i bezawaryjne loty. Aby wzbudzić zainteresowanie mediów NASA stworzyła program "Cywil w kosmosie". Na pokład promu jako pierwszy cywil weszła nauczycielka matematyki Christa McAuliffe. Liczyła się sprawa medialna. Wszyscy wyczekiwali startu wahadłowca z pierwszym cywilem. Ktoś, kto powiedział, że do startu nie może dojść, że dojdzie do katastrofy był niewygodny. NASA nie przerwała procedury odliczania, pomimo kilku sprzeciwów. Prom wystartował. Po odpaleniu silników głównych promu jeden z pierścieni uszczelniających SRB zaczął się "chwiać" (czarny dym na fotografiach). Gdy odpalono SRB po 4 sekundach pierścień powrócił na poprawną pozycję i niepokojący dym zniknął. Do momentu gdy prom nie napotkał silnego podmuchu wiatru w czasie fazy "max q". Podmuch ten wybił pierścień z prawidłowej pozycji i ogień z rakiety SRB ponownie zaczął przepalać pierścień. Po chwili zostaje on przepalony. Ogień wydobywający się z boku SRB podpala zbiornik ET. Ten eksploduje w sekundzie rozrywając wahadłowiec. Na odtajnionych nagraniach po eksplozji widać kabinę załogi. Uderzyła ona 3 minuty później o powierzchnię oceanu Atlantyckiego z ogromną siłą. Śledztwo wykazało, że czwórka astronautów miała świadomość po wybuchu i założyła odpowiednie hełmy. Oznacza to, że eksplozja nie zabiła wszystkich członków załogi od razu. Potężnego uderzenia kokpitu załogi o Atlantyk nikt jednak nie miał prawa wytrzymać. Siedem osób poniosło śmierć. NASA pierwszy raz straciła ludzi w promie kosmicznym, maszynie która wydawał się być bezpieczna i niezastąpiona.

Prezydent Ronald Regan zwrócił się do wstrząśniętego narodu. Padły wówczas pamiętne słowa: 
"Nigdy ich nie zapomnimy, ani chwili, gdy widzieliśmy ich po raz ostatni, tego ranka, gdy przygotowywali się do drogi machając na pożegnanie, i "zrzucili więzy dusznej Ziemi", by "dotknąć Oblicza Bożego."

Być może, gdyby tamtego dnia Challenger nie wystartowałby, to do katastrofy nie doszłoby. Być może gdyby 28 stycznia 1986 roku prom nie trafiłby na silny podmuch wiatru, który wybił pierścień uszczelniający z prawidłowej pozycji, do wypadku nie doszłoby. Tych "być może" jest więcej, ale co z tego, skoro załoga zginęła?Podobna awaria związana z pierścieniem uszczelniającym miała miejsce w czasie poprzedniej misji realizowanej przez prom Discovery. Tak na prawdę Discovery był spisany na stratę. Tyle, że Discovery nie otrzymał podmuchu wiatru, pierścień działał poprawnie do 120 sekundy, po czym rakiety SRB zostały odrzucone. Prom dotarł bezpiecznie na orbitę. Tragedia Challengera była wielkim ciosem dla NASA. Loty wahadłowców przerwano. Program STS został wznowiony po trzech latach. Zmodyfikowano pierścienie uszczelniające w silnikach SRB i wprowadzono szereg procedur, które miałyby zapobiec podobnym wypadkom. Dziś wiadomo jednak, że wprowadzone procedury nie przyniosły całkowitej poprawy. 17 lat później na skutek incydentu w czasie startu, kilkanaście minut przed lądowaniem rozpadła się Columbia. Ponownie zginęło 7 astronautów.Pierwsza misja po eksplozji Challengera, a była nią STS-26 Discovery nie przysporzyła już trudności, ale wypadek w czasie startu Challengera sprawił, że na kolejne starty wahadłowców, łącznie te które możemy oglądać co kilka miesięcy, patrzymy z większym napięciem i świadomością, że w razie usterek w dwóch pierwszych minutach lotu, załogi nadal nie można uratować.

W katastrofie misji STS-51L Challenger zginęli:

Francis Scobe - dowódca misji,
Michael Smith - pilot promu,
Ellison Onizuka - specjalista misji 1,
Judith Resnick - specjalista misji 2,
Ronald McNair - specjalista misji 3,
Christa McAuliffe - pierwszy cywil na pokładzie promu kosmicznego,
Gregory Jarvis - specjalista misji 4

Komentarze